Co Was skłoniło do wyboru Manjaro?

Wszystkie moje dotychczasowe poważne problemy z Manjaro (miałem ich kilka) wynikały z natrętnych skłonności do grzebania w systemie, experymentowania i dostosowywania go do moich potrzeb i upodobań. Robię, to często, ale mimo tego, systemy (mam kilka instalacji) trzymają się dzielnie - jeżeli uprawiasz sporty extremalne, ze świadomością, że obowiązują zasady fizyki, znasz je i stosujesz (nie wyskakujesz z samolotu bez spadochronu, uważając, że świat, w którym żyjesz powinien, to umożliwiać), to ryzyko drastycznie maleje.

Ta solidność systemu, to jeden z powodów, dla których trzymam się go i śmiało polecam innym. Co do sterowników, o których @Tomek wspominasz, to ruszać należy, jeżeli coś nie gra, ale jeżeli nie ma zastrzeżeń, co do pracy urządzeń, to trzeba zapomnieć i pozwolić działać automatowi, który sprawdza się znakomicie w większości przypadków.

Nie będę się rozpisywał, choć droga była długa.

Pierwsza dystrybucja z jaką miałem styczność była Mandriva, później na studiach Ubuntu, mint, Debian, więc przeplatały się u mnie na przemian te dystrybucje. Na starym PC posiadałem kartę Radeon R9 270X 4GB w 2012-2014 był straszny problem ze sterownikami, producenci nie chcieli wspierać…
O dziwo Arch dawał sobie radę ze sterownikami - to był pierwszy kontakt z Rolling Release, co było dla mnie sporym zaskoczeniem że nie trzeba od “nowa” instalować systemu. Nim powstał Antergos i inne distra wpadł do ręki Manjaro, szybkość instalacji, wsparcie sterowników i ułatwienia z kernelem, łatwość instalacji pakietów językowych - to wystarczyło bym pozostał na Manjaro.

W moim przypadku instalacja Manjaro była spowodowana real time kernel’em :slight_smile: Miałem jeszcze wtedy bardziej drewno lapka niż teraz i kompilacja trwała luźno 8 godzin :sweat_smile: Później się już przyzwyczaiłem i zrozumiałem jak to wszystko działa od strony grzebalstwa i na poziomie jaki jest mi potrzebny do dostosowania systemu już nie robię sobie krzywdy :smiley: Jakiś super wyskillowany też nie jestem. W każdym razie jak na moje potrzeby jest git :slight_smile:

Moja przygoda z Linuksem rozpoczęła się w 2002 lub 2003 roku. Nie chciałem pirackiej wersji Windows i szukałem legalnego oprogramowania. Wtedy syn znajomych powiedział mi, że jest Linux, ale to nie dla mnie. Było to podyktowane faktem, iż jego rodzice starsi ode mnie o dziewięć lat byli kompletnymi (jak to nazywam) info-matołkami. To ludzie, którzy nie potrafią przyswoić zasad obsługi komputera. Miałem “super komputer” (procesor 200 MHz i HDD 3,6GB, 256 MB RAM). Kiedy usłyszałem od młodego człowieka tę opinię, to na drugi dzień poszedłem do księgarni i kupiłem książkę o Linuksie, w której była na płycie jakaś przestarzała wersja Red Hata. Potem był Aurox, potem Fedora 2 albo 3… nie pamiętam. Zacząłem grzebać się w systemie wielokrotnie go psując. Po uzyskaniu dostępu do internetu testowałem kolejne dystrybucje, ale żadna mnie w pełni nie satysfakcjonowała. Zahaczyłem o Mandrakelinux, ale tam trzeba było płacić. Potem był Chakra Linux i tam dowiedziałem się o Archu. Mógłbym jeszcze długo pisać, ale przecież nie o to chodzi. Dotarłem wreszcie do Archa i Manjaro. Kilka razy jeszcze wracałem do Fedory, do której mam wielki sentyment, ale ona nie jest rolling i jest na ogół niedorobiona. To ostatnie stymuluje życie na ich Forum :wink:
Wróciłem do Mnajro i chyba przy nim zostanę, bo w moim odczuciu jest najlepszy.

1 polubienie

Pierwszy PC celeron 400mhz, 128mb ram, 4,3gb hdd, riva tnt2 i win98. W kiosku zauważyłem Red Hat 7.3 (gazetka leż gdzieś do tej pory). Internet był tylko przez telefon na numer, a tu płytka z programami. Niestety w konsoli nigdy biegły nie byłem przez lenistwo pewnie. Potem były różne eksperymenty z Mandrake, Suse, Aurox i wreszcie Ubuntu na którym bardzo ładnie działał tuner satelitarny skystar z pluginami :wink: Czasami jakiś film z hiszpańskiego canal+ pod napisy z neta albo muzyka z francuskiego TPS. To wszystko na linuxie. Obecnie Manjaro bo jest stabilne i wszystko mi działa z tego ważnego co używam : arduino, eclipse + avr, designspark na wine. Obecnie pracuję nad stacją lutowniczą która rodzi się pod opieką Manjaro.
Pozdrawiam.

Zacznę od początku :wink: .

Moje pierwsza styczność z Linuxem była w 2012 roku jak popsułem nowego laptopa taty formatując nowiuśki wtedy Windows 8 programikiem na Windows 7… bo nie było jeszcze odpowiedniego softu na Win8. Koniec końców dostałem płytki instalacyjne od producenta (Lenovo), żeby móc wszystko przeinstalować, ale w poszukiwaniu rozwiązania na szybko wyskoczyła mi jakaś informacja o Linuxie. Miałem świadomość jego istnienia, ale jakoś nie myślałem nic o tym, ale jak się okazało, że można wgrać na USB i odpalić to stwierdziłem, że to dobre, tymczasowe rozwiązanie zanim nie naprawię instalacji windowsowej. W końcu wspomniany laptop był prezentem choinkowym i było mi łyso, że zepsułem prezent na starcie a dokładniej, nawet przed jego podarowaniem :wink: . Na szczęście tata nie jest wielkim użytkownikiem komputerów i zadowolił się wyjaśnieniem, że tymczasowo jest taki system, a z czasem podeślą płytki i będzie windows.

Dystrybucją, która wylądowała wtedy na USB było oczywiście jakieś polskie wydanie Ubuntu z Unity. Z jednej strony było to fascynujące, ale z drugiej… było tak ograniczone, mało opcji, nieintuicyjne, ale ładne. Tylko, że to za mało. No i nie mogłem wykombinować jak się na tym cholerstwie instaluje programy… a porady w sieci były tak chaotyczne i różnorodne, że nic z tego nie rozumiałem i nic nie działało jak trzeba, więc odbiłem się i dlatego jak tylko Windows został naprawiony to zapomniałem o całej sprawie.

W 2015 wyszedł Windows 10 i zafascynowany przeinstalowałem komputery do nowej wersji. Tak się bawiłem i wciągało mnie, tylko że czegoś brakowało… Przypomniałem sobie o Linuxie i w ramach eksperymentów zacząłem odpalać live USB a potem zainstalowałem Ubuntu 14.04 na USB.

Wrażenie? Podobne, ale tym razem jakoś nie miałem już problemu wyczaić jak się instaluje programy. Może informacje w sieci były już lepsze? W każdym razie mogłem zacząć bawić się systemem, ale z Unity to ciężka sprawa. Mało elastyczne a byłem Windows power userem, więc frustrowała mnie mała ilość opcji i brak konfigurowalności. Windows też nie jest idealny pod tym względem, ale Unity… no cóż, przebijało sztywnością wszystko. W końcu się zirytowałem na tyle mocno, że wlazłem na jakieś fora czy IRCa (nie pamiętam, może jedno i drugie) i polecono mi Xubuntu jako łatwiejsze i bardziej windowsowe.

I rzeczywiście, nareszcie można było ikony chwytać, przeciągać, prawo klik z opcjami, itd. Bez czytania można było się pobawić i ustawić system. Wytrwałem na Xubuntu parę dni, bo… było brzydkie strasznie. Znowu zasięgałem porady community i podsyłali mi jakieś rozwiązania do upiększenia, ale to było trochę za bardzo zaawansowane i jakoś całość XFCE mnie wkurzała. Proste to ale toporne i paskudne i trzeba było za dużo zmieniać, żeby coś akceptowalnego osiągnąć. Jak już spróbowałem dwóch “buntu” byłem gotowy na zmianę distro i zaproponowano mi Minta.

Wylądowałem na Mint Cinnamon i nareszcie byłem szczęśliwy. Było ładne i konfigurowalne. Mogłem w końcu zacząć używać, uczyć się bawić systemem. I tak sobie siedziałem na Mincie zainstalowanym na USB przez parę miesięcy. 2015 zbliżał się ku końcowi. Czasem odpalałem Windowsa 10, ale ten już stał się nudny, a nowy świat Linuxa był dużo bardziej fascynujący.

Cinnamon i cały Mint zaczął mi się też powoli nudzić i w sumie był idealny tak w 80%, brakowało tych 20%. Nie mogłem tego określić, ale drażniło mnie menu Minta, błędy, które po paru latach zgłoszenia dalej istniały w systemie. W tym czasie już popularna stawała się jeszcze ciągle nowa i mało stabilna Plazma 5. Niestety Mint tkwił w przeszłości i był chyba jedyną popularną dystrybucją, na której nie dało się zainstalować Plasmy 5 (na Ubuntu już owszem). Plasma 4 mi się nie podobała, ale Plasma 5 wyglądała już zupełnie inaczej i raczej czułem ją 100% to (w przeciwieństwie do Cinnamon), ale nie byłem pewny, więc czekałem i czekałem, aż się znudziłem ograniczeniami Minta.

Zacząłem się rozglądać nad innymi dystrybucjami i zauważyłem Manjaro, który miał wszystko co trzeba:

  • cutting edge (więc była najnowsza Plazma, stare pakiety Minta z błędami dawno były zaktualizowane)
  • rolling (nareszcie nie trzeba czekać na nowe wydanie, wszystko co najnowsze i ciekawe od razu dostępne i nie trzeba babrać się w reinstalkach)
  • podoba mi się nazwa
  • podoba mi się logo
  • oparte na Arch (Arch chwalony, ale nie dla mnie)
  • łatwe do zainstalowania i system od razu był skonfigurowany do użycia
  • dostęp do AUR, największe żrródło software na Linuxa, czego chcieć więcej?

Po zainstalowaniu na USB okazało się, że wszystkie drobne bolączki dystrybucji ubuntowych znikły! Bateria długo trzyma, laptop się nie grzeje, wiatraki nie odpalają z byle głupoty, błędy w Mincie były dawno naprawione no i miałem w końcu wymarzoną Plazmę 5, która okazała się być dokładnie tym czego szukałem!

Nie trwało to długo jak zdecydowałem się zainstalować Manjaro na dysku obok Windowsa, ale… to była moja pierwsza instalacja na sprzęcie poza USB i w przeciwieństwie do USB była na GPT UEFI, więc… spieprzyłem sprawę. Uruchamiał się Windows, nie uruchamiało się Manjaro. Nie wiedziałem co zrobić, więc zacząłem grzebać w partycjach i… skasowałem partycję EFI Windowsa… Jak się zorientowałem, że wszystko poszło się paść po prostu poszedłem na całość i skasowałem cały dysk do zera. Teraz mogłem eksperymentować do woli i w końcu uruchomiłem Manjaro.

Udało się! W końcu doczytałem o co chodzi w tabelach partycji, UEFI, wyczaiłem jak dodać ścieżkę do pliku rozruchowego na partycji EFI i w Manjaro odpaliło! I tak już zostało. Ten laptop już nie zobaczył nigdy więcej Windowsa.

W 2016 roku kupiłem nowy sprzęt i oczywiście zainstalowałem Manjaro KDE, instalacja ma się dobrze do tej pory, chociaż na początku były różne bolączki bo sprzęt nowy i mocno sprofilowany pod Windowsa -> Alienware 17 R3. Musiałem kombinować, żeby wifi odpaliło, wtyczka jack nie działała (słuchawki nie pójdą), problemy z hibernacją i wstrzymanie, problemy z głosem i wiele, wiele innych. Mimo tego wytrwałem i z czasem po kolejnych aktualizacjach różne mniejsze i większe problemy zaczęły znikać. Wychodziły nowe wersję kernela, więc przechodziłem na nie jak szybko się dało. Po dwóch latach mogę powiedzieć, że Alienware 17 R3 jest już w pełni kompatybilny z Linuxem, wszystko chodzi super i brak sprzętowych problemów.

Eksperymentowałem na tym laptopie i instalacji z różnymi środowiskami, ale w końcu stwierdziłem, że Plazma tak się ładnie rozwinęła, że inne DE są po prostu ułomne, więc poczyściłem system i została Plazma, która do dzisiaj dobrze działa :slight_smile:. Mimo różnych zabaw system nie posypał się dalej stabilnie pracuje. Robię grzecznie backupy, ale nigdy z nich nie skorzystałem, jednak dzięki temu nie boję się jeśli w końcu coś pójdzie nie tak, wszystko może się zdążyć na rolling release, ale i tak dla mnie Manjaro jest dużo stabilniejsze niż jakiekolwiek Buntu.

Jestem szczęśliwym użytkownikiem Manjaro i nie zamierzam się przenosić a jak mam jakieś dodatkowe komputery to też stawiam tam Manjaro, chociaż na słabszych chyba Manjaro Deepin wyląduje, bo obecne testy są bardzo obiecujące. Plasma jednak wymaga SSD a na HDD Deepin się jednak lepiej sprawuje (szybciej ładuje i nie produkuje lagów), a jest równie ładny jak Plasma ale już bez dodatkowej konfiguracji. Do pracy i różnych peryferyjnych zastosowań pasuje jak ulał. Próbowałem też na tych innych komputerach innych dystrybucji (Elementary OS, MX16, itp.), ale się nie sprawdziły. Manjaro znam i wiem jak ogarnąć jak pojawi się problem, a na innych trzeba byłoby się doszukiwać rozwiązań, nie mam na to już czasu. Manjaro jest sprawdzone i przetestowane przez lata i chodzi doskonale.

2 polubienia

Linuksem jako takim zainteresowałem się jakoś w 2014r., a powód był wielce kuriozalny - nie udawało mi się zainstalować żadnych Windowsów na moim lapku…
Było tak: mój pierwszy laptop, z drugiej ręki zaliczył kilka razy glebę i musiałem kupić nowy twardy dysk. Naklejka z numerem seryjnym Win7 pod spodem wytarta, nie byłem w stanie zdobyć instalki. Dzwoniłem do Microsoftu, to uprzejma pani proponowała bym jeszcze raz zapłacił za system, który przecież mi się należał za darmo. Próbowałem zainstalować pirackiego XP, bez większych sukcesów.

Będąc w głębokiej rozpaczy szperałem po necie, trafiłem na wzmiankę o Ubuntu. I Eureka! Jakże mi on się spodobał już w wersji Live! Jakże sprawnie i szybko poszła instalacja, a ja w tym czasie myszkowałem sobie po necie. Naprawdę radość przeogromna, że wreszcie mogę korzystać z mojego lapka!

Przyzwyczaiłem się do Unity, bardzo mi to środowisko graficzne odpowiadało. Z resztą do dziś wizualnie, jak i pod względem ergonomii nie mam zastrzeżeń, ale przyszło lato i upały… Zawiechy, restarty. Z żalem i niby na próbę tylko zainstalowałem dodatkowo Minta. Temperatura procka spadła chyba o jakieś 10 stopni C.

Mint, świetny system - zarówno Cyanamon jak i Mate dopracowane, ale szykowało się nowe wydanie. Czytałem na forach, jak to ludzie miewają problemy przy migracjach przy nowych wydaniach i tak jakoś zapoznałem się z ideą Rolling release. Trafiłem na forum poświęcone Manjaro oraz na forum poświęcone Maboxowi. Wybór padł na Maboxa. Dzięki Waszemu wsparciu ogarnąłem jakoś Openboxa, podszykowałem go pod moje potrzeby. Przyszedł jednak taki czas, że wystąpił jakiś mały problem, @Napcok nie miał czasu by mnie niańczyć, więc zmanjarowałem do końca Maboxa - wgrałem XFCE i usunąłem mabox z listy repozytoriów. I tak jest po dziś dzień.

W nieokreślonej ściśle przyszłości zamierzam i tak od nowa wgrywać Manjaro. Mam straszny bałagan w partycjach, wieczny brak miejsca przy aktualizacjach. Dwa Minty, Ubuntu, XP, to za wiele na jednym dysku :smiley: Zachowam tylko katalog /home by zachować ustawienia. Ale to wszystko kiedyś tam…

Mnie skłoniło do instalacji Manjaro to że system plików uległ awarii na Ubuntu 18.04, zrobiłem potem kopie zapasową danych. Następnie stworzyłem pendrive bootowalnego z FreeBSD, więc stworzyłem bootowalnego pendrive z Manjaro Deepin. Planuje na nim zostać jeszcze kilka dni, zanim ogarnę kwestie bootowania we FreeBSD. Wcześniej zainstalowałem bratu obok Windowsa 7 z iso Manjaro Architect wersję z XFCE.

Pierwsze spotkanie z Linuksem miałem ok 2000 roku, kolega pożyczył mi płytę z Knoppixem live. Potem dla szpanu instalowało się jakieś dystrybucje, żeby być innym, bo wszyscy tylko Windowsy :sunglasses: .
W 2009 z kolegą z pracy założyliśmy działalność ISP, on jako linuksowiec postawił serwer na Debianie, po czym mu się odwidziała współpraca i zostałem sam z Linuksem :fearful: . Zainstalowałem Debiana na komputer, żeby się czegoś nauczyć, ale mnie przygniótł, więc wynalazłem Ubuntu w którym odrażała mnie niechęć do zamkniętych sterowników (głównie brak wsparcia dla zamkniętych nVidia) a potem uciekłem z krzykiem :scream: na widok Unity.
Tak trafiłem na Minta, w którym zakochałem się w raczkującym środowisku Cinnamon :heart_eyes: i zostałem z Mintem na 8 lat :smiling_face_with_three_hearts: ucząc się Linuksa i grając z użyciem sterowników nVidii na Steamie. Po pewnym czasie zauważyłem, że od roku nie włączyłem Windowsa, i jest mi dobrze nie widząc BSOD i godzinnych aktualizacji systemu od Małego Miękkiego. Windows wypadł z dysku na parę lat gdy po roku go włączyłem a on mi wywalił blue screen po 5 minutach. Można powiedzieć, że od 2012 jestem użytkownikiem Linuksa a od 2015 jestem zatwardziałym linuksowcem :sunglasses:

Od stycznia katowałem pendrive obrazami wszystkich dystrybucji, szukając czegoś lżejszego od Minta bazującego na ciężkim Ubuntu, posiadającym repo starsze od węgla odziedziczone po Debianie :exploding_head: . Z kilkudziesięciu zainstalowanych dystrybucji zainteresowała mnie Fedora, ale ze stabilnością było różnie, więc skoczyłem na Archa, i po cichu wyszedłem z “pustego pokoju” :wink:. Mageia na chwilę przykuła moją uwagę, ale znów po instalacji nVidii dziwne freezy ekranu i inne cuda,

Trochę zrezygnowany po trzech miesiącach szukania i testowania trafiłem na Manjaro. Na początku z obawami, ale szybko stwierdziłem, że zakończyła się wędrówka i mam nVidię na pstryknięcie palcem, a obsługe szybko pojmę, jedynie w konsoli będę się musiał przestawić. I tak od trzech dni na głównym dysku stoi Manjaro. Bawię się nowym “cackiem” na KDE, ale chyba zainstaluję Cinnamona, bo Kde daje potężne klikadełko, w którym do tej pory się gubię.

Dziękuję twórcom :clap: i społeczności za Manjaro. Myślę, że zostaniemy kolegami na dłuuugo :+1: :grinning:

Kolega widzę też uciekł z Minta przed ograniczeniami i w poszukiwaniu lekkości.

U mnie przygoda z systemami Linux rozpoczęła się w 2001 roku. Jeszcze w użyciu był Windows 3.11 i 95. Zaczynałem na SuSe i Mandrake. Debiana z kilkoma płytkami kupiłem w MPiKu. Były wszelkie odmiany Ubuntu (Lubuntu, Kubuntu, Xubuntu) następnie Mint. W 2013 kupiłem laptopa Lenovo G585 z Windows 8 ale po roku system padł i zainstalowałem z USB przesłanego mi przez znajomego z Ubuntu Studio. Windows (już 8.1 skrakowany) zainstalowałem na małym kawałeczku dysku (200GB z 1TB) a na 800GB Linux. Szukałem czegoś stabilnego i powtórnie wróciłem do openSUSE a następnie do Fedory. Coś jednak po pewnym czasie albo zmulało system (działam od jakiś 2 lat na Xfce) albo pojawiały się błyski na wyświetlaczu mego laptopa. Zainstalowałem Manjaro ze środowiskiem Xfce i działa wszystko OK. Uczę się na nowo poleceń konsolowych i jestem z tego Manjaro BARDZO ZADOWOLONY.
Forum bardzo fajne i pomocne w rozwiązywaniu wszelakich problemów. Podziękowania dla wszystkich działającym na forum.

Tak się zastanawiam ilu użytkowników jest na tym forum zarejestrowanych, ilu tu regularnie zagląda i czy mała ilość postów nie wynika z niezawodności i stabilności Manjaro. U mnie wszystko działa, nic nie chce się popsuć. Może czas wprowadzić dział polityka to się chociaż pożremy :crazy_face:

Nie potrzebujemy polityki, aby się pożreć, choć ona ułatwia cały proces.
Mała ilość poważnych problemów, to fakt - u mnie pojawiają się tylko tam, gdzie zbaczam z koszernej ścieżki i kombinuję. Stabilność działania, to był jeden z powodów, które zadecydowały o moim wyborze Manjaro, jako systemie do codziennej pracy, w wieloletniej perspektywie.

Pierwszy raz przeczytałam o Linuxie w styczniowym wydaniu PC Formatu z 2008 roku. Temat bardzo mnie zainteresował ale bałam się, że nie dam sobie rady i odpuściłam.
Dwa tygodnie temu uszkodziłam dysk, z działającym Windows 10, na moim Asusie. Musiałam się przeprosić ze starym laptopem (Windows XP), trochę go “odgruzowałam”, znalazłam stary Komputer Świat z 2017 roku w którym był właśnie Majaro i opierając się na instrukcjach tam zamieszczonych, zaistalowałam system. Najpierw na wydzielonej partycji w starym laptopie, żeby sprawdzić jaki jest a potem na nowym, zakupionym dysku. Asus ożył i śmiga jak nigdy :slight_smile:
Oczywiście nadal mam pewne obawy i mnóstwo pytań ale jestem zadowolona.

Tak z ciekawości - co to za Asus ?

Asus R540LA, dysk SSD 240GB (był 1TB ale HDD), RAM 4GB.

No proszę, nowe i stare graty chodzą.

Owszem, oba moje “graty” działają świetnie.

Jak i u mnie. Mój grat HP na win7 po aktualizacjach praktycznie nieużywalny (muli) na Manjaro XFCE bardzo przyjemnie. Przedłużenie w tak stabilny sposób życia sprzętu to jeden z wielkich plusów tego systemu.

nowy dysk ssd na ktorym łindołsy 7 niechcialy sie zainstalowac … zaczynalem od slackware 10.1 chyba albo 8.1 a co do manjaro to powiem tyle LINUX jedyny plus ze pakiety nie maja rozszerzenia .deb(il) niewiem ile hektolitrow finlandii czeba wypic zeby taki belkot napisac - stable-api-nonsense ale dzieki temu google pisze swoj system i tu widze nadzieje ;D

@warsztat-dom ktos ci placi za pisanie takich bzdur?